Italia, Rzym

przygody na Termini

6 grudnia 2012; 1 244 przebytych kilometrów




termini



Dziś w planie Frascati, więc jadę prosto na dworzec Termini. Specjalnie wyszłam wcześniej, w razie jakiś problemów. Podobają mi się automaty biletowe, ale nie widzę w nich miejsca na monety (pytam kogoś - tylko na kartę). Potem okazało się, że w niektórych można też gotówką płacić. I działają świetnie jako rozkład jazdy na najbliższe półtora dnia ;)

Żeby ustawić się w kolejce po bilet, trzeba wziąć z innego automatu numerek - jak u nas w urzędach. Biorę numerek ;) Jednak jeszcze nawet nie ma go na tablicy, a posuwa się to okropnie powoli, mimo, że kas jest cały rząd. Zapasu miałam pół godziny, jednak i ten czas powoli się kurczy. Więc w końcu decyduję się skorzystać z automatu i zapłacić kartą. Karty nie chce mi połknąć, potem dopiero okazało się, że nie połyka do końca, tylko w połowie i wtedy trzeba wprowadzić pin. Cóż, następnym razem będę expertem od italskich automatów ;) W końcu jednak znajduję automat, w którym można zapłacić gotówką ;)

Na peron, z którego odjeżdża mój pociąg trzeba iść jakieś 400 metrów. Mnie to akurat nie przeszkadza, ale jeśli ktoś się spieszy, to i ten fakt trzeba wziąć pod uwagę. O skasowaniu biletu przypomina mi się, gdy siedzę w pociągu. Nie chce mi się już wychodzić, a też ciekawa jestem, co zrobi konduktor. A konduktor, po próbie dogadania się ze mną (zawsze można udawać, że się nie rozumie;) ), po prostu pisze na bilecie datę i godzinę długopisem.