Italia, Ostia Antica

wśród antycznych ruin

7 grudnia 2012; 1 301 przebytych kilometrów




ostia antica



Rano jakoś nie chce mi się za wcześnie wstawać. Alex przynosi croissonty na śniadanie, zajadamy ze smakiem. Potem gadamy długo, bo szukamy informacji o aeronautical museo. Hmm, wiem już, że chcę tam pojechać! Ale to już nie dziś, za późno na to.

Dziś w planie Ostia Antica. Alex do mnie dołącza. Wychodzimy w południe. Do tego miejsca można dojechać metrem, które jeździ do lido. Pierwsze, co widać już ze stacji to castello. Można go zwiedzać o 10:30 i 12 (ponoć) po wcześniejszej rezerwacji. Cóż, dziś już na to za późno, ale okrążamy go dookoła. Wejście jest w prześlicznym zaułku z kolorowymi domkami. Obok kościółek Santa Aurea. A przy jednym z domków drzewko cytrynowe :) Z cytrynkami :)

W końcu idziemy oglądać główną atrakcję, czyli ruiny starożytnego miasta. To coś bardzo przypominającego Pompei, tyle, że zachowane dzięki morskiemu błotu, a nie pyłowi wulkanu. Najstarsze zachowane znaleziska pochodzą z trzeciego wieku pne.

Pierwsze, co się rzuca w oczy to fakt, że niektóre ściany są zrobione z romboidalych cegieł. Faktycznie dobrze jest mieć jakąś mapkę (2 euro), bo z biletem się żadnej nie dostaje. Choć przy większości atrakcji są napisy. No ale i tak większość tego co tu jest wygląda podobnie ;) Bardzo chciałam zobaczyć faro, ale okazuje się, że już jej nie ma - była kiedyś. Jest za to bar - chyba najlepiej zachowane miejsce. I amfiteatr. Mnie najbardziej podobały się mozaiki. Szkoda tylko, że te naj u Neptuna były przykryte.

Dodatkową atrakcją są samoloty co chwilę startujące z pobliskiego Fiumicino.

Łazimy i łazimy, ale w końcu jednogłośnie stwierdzamy, że mamy dość ruin i wracamy powoli główną ulicą Decumanus Maximus do bramy. Ulica wyłożona jest kamlotami, nie powiem, żeby łatwo się po niej szło, aczkolwiek lepsze pewnie kiedyś było to, niż błocko ;) Zimą kasa jest otwarta tylko do 15:30.