Italia, Velletri

deszczowe popołudnie

10 grudnia 2012; 1 431 przebytych kilometrów




velletri



Rano znów jakoś nie mam weny, żeby wcześnie wstać. Tym bardziej, że za oknem pada. W końcu wychodzę znów w południe. Jadę na Termini. Przeglądam rozkład, do Orvieto następny pociąg za dwie godziny. Przeglądam moje notatki, jedyną sensowną opcją wydaje się Velletri. Kupuję bilet.

Kwadrans po rozkładowym odjeździe wciąż stoimy na peronie. W Ciampino stoimy kolejną wieczność. Znów zaczyna padać...
Gdy w końcu wysiadam w Velletri, pogoda jest taka, ze mam wielką ochotę wsiąść z powrotem w ten pociąg i wracać do Rzymu. Tym bardziej, że miasto nie wygląda zachęcająco. No ale postanawiam dać mu sznasę.

Idę w górę. Ogrody zamknięte. Czekam chwilę pod jakimś dachem, aż choć trochę przestanie padać.
Stare miasto wygląda jak wymarłe. Choć ma swój klimat, z mokrymi od deszczu kamieniami. Jest jakaś fontanna, jest torre zbudowana z tuffu - szkoda, że nie można na nią wejść! Jest kilka kościołów, ale wszystkie pozamykane.
W końcu docieram na główny plac z dość sporym ratuszem. Wchodzę do środka w poszukiwaniu toalety. Jest :) Zaglądam na chwilę do sali posiedzeń. Mimo, że nie oświetlona, wygląda ładnie. W sali obok jakaś wystawa, chyba dotycząca historii miasta, ale same dokumenty w italiano, więc nie chce mi się jej oglądać.
Łażę jeszcze trochę uliczkami, ale co chwilę pada, więc powoli przemakam. Kieruję się w stronę dworca.

Mam nadzieję, że w dobry pociąg wsiadam - innego nie było. Jedyna tablica, która jest na dworcu nie działa. Na pociągu też nic nie jest napisane. Automat z biletami podaje inną godzinę odjazdu, a papierowy rozkład inną. Ta z automatu okazała się prawdziwa ;) No, prawie, bo pociąg odjeżdża osiem minut później ;)